Poprosiliśmy Sandrę, naszą scenarzystkę, aby opowiedziała Wam o swoich początkach w projektowaniu rozwiązań e-learnigowych. Ponieważ najłatwiej uczyć się na błędach innych to zapraszamy do nauki:)
Lubię pisać i mam głowę pełną pomysłów. W przeszłości udawało mi się na swojej pasji zarobić. Dlaczego więc nie zająć się tym na poważnie? Ot, chociażby zabierając się za pisanie scenariuszy do szkoleń i animacji. W końcu pisanie, to nie ciężka praca tylko coś w rodzaju zabawy (słowem i pomysłem). Poza tym pasja nie może zamienić się w obowiązek. Co może pójść nie tak?
Okazuje się, że całkiem sporo…
Na samym początku przyszło mi skonfrontować oczekiwania z rzeczywistością. Myśląc o e-learningu miałam nieco mylne wyobrażenia na jego temat. Chociaż akurat to mogę zwalić na karb systemu edukacji jaki mnie ukształtował (ach, te e-learningi na studiach). Kiedy przekonałam się już o prawdziwych możliwościach e-learningu i doszkoliłam się w zakresie nauczania dorosłych pojawił się kolejny problem. Bo wszystko ładnie-pięknie, ale jak ja mam właściwie napisać dobry scenariusz?
Internet pełen jest mądrych rad i wskazówek dla początkujących twórców e-szkoleń. Czy warto się z nimi wszystkimi zapoznawać? W pewnej chwili doszłam do wniosku, że informacji w sieci jest po prostu zbyt wiele, żeby szukać na chybił trafił. Zresztą większość z nich i tak jest ogólnikowa. Nowicjusz potrzebuje, żeby ktoś łopatologicznie wytłumaczył mu pewne niepisane zasady i podzielił się doświadczeniem. Bez ogólnych porad, tylko ze szczegółowymi wytycznymi! Czas na szaleństwa i eksperymenty twórcze przyjdzie po wyszlifowaniu warsztatu! Dlatego pierwsze problemy, przed którymi stanęłam wyglądały mniej więcej tak:
Po kilku przepracowanych miesiącach wiem jedno – doświadczenie przychodzi dopiero z czasem, a setki przeczytanych artykułów nie są w stanie go zastąpić. Dużo lepsze niż próba zdobycia wiedzy z kolejnych blogów i kanałów na YouTube jest posiadanie osoby, która zapozna nas z elementarnymi zasadami tworzenia dobrych szkoleń. Równie ważna jest komunikacja z zespołem. To niby ja mam moc sprawczą i wymyślam, co inni mają narysować i zaprogramować, ale przecież nie jestem nieomylna. Nie zawsze moje pomysły muszą być najlepszym rozwiązaniem, więc konstruktywna krytyka jest jak najbardziej wskazana.
Popełniam błędy i jeszcze przed długi czas będę je popełniała. Ale każdy z nich jest inny i każdy uczy mnie czegoś nowego. Zresztą doświadczenia chyba nie da się zdobyć w żaden inny sposób.