Jak dobrze wiecie na co dzień zajmujemy się szeroko pojętą edukacją dorosłych i tworzeniem e-learningu. Nie oznacza to oczywiście, że wszystko potrafimy zrobić sami i nie musimy się dokształcać z pomocą zewnętrznych ekspertów. Staramy się cały czas podnosić swoje kwalifikacje – nie tylko, aby nasi Klienci mogli otrzymywać usługi na najwyższym poziomie, ale też dla własnej satysfakcji.
Postanowiliśmy zatem, że każdy w naszym zespole rozwinie w tym roku nowe umiejętności i skorzysta z jakiegoś kursu on-line. Rozpoczynając ten eksperyment liczyliśmy na to, że nie tylko uda się nam zwiększyć swoje kompetencje, ale też zapoznamy się ze sposobem, w jaki nauczają polscy i zagraniczni trenerzy. Po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy się sięgnąć po jedną z bardziej znanych platform oferujących wideolearning – Udemy. Wszyscy byliśmy pełni entuzjazmu, który niestety szybko z nas wyparował. Dlaczego?
Krótko mówiąc większość z nas spodziewała się czegoś nieco innego niż otrzymała. Być może dobierając kursy kierowaliśmy się niewłaściwymi kryteriami, a być może mieliśmy zbyt wygórowane oczekiwania (sami tworzymy głównie szkolenia dedykowane i jesteśmy przyzwyczajeni, że kurs spełnia wszystkie wymagania osoby, która za niego płaci). W niektórych sytuacjach wpływ mogła mieć również rozbieżność w realiach polskich i zachodnich. Najłatwiej będzie wyjaśnić nasze zarzuty na przykładzie – spójrzcie jakie były wrażenia trzech osób, które zrealizowały trzy różne kursy.
- Szkolenie z web designu: Zdecydowana większość kursu nie wzbudziła mojego zainteresowania. Cześć modułów w całości dotyczyła porad dla freelancerów, które w żaden sposób nie pomogłyby mi w mojej codziennej pracy (np. jak rozmawiać z Klientem). Poza tym dla mnie jako grafika aspekty wizualne były bardzo słabe. Ktoś, kto nie potrafi zrobić profesjonalnej szaty graficznej nie powinien sugerować innym, w jaki sposób się za to zabrać. Nie każdy musi być wszechstronnie utalentowany, ale w takim wypadku szkolenie powinno poprowadzić dwóch ekspertów – jeden zajmujący się stroną programistyczną a drugi wizualną. Wiedza, jaką prowadzący starał się przekazać to totalne podstawy. Być może byłoby to całkiem niezłe wprowadzenie dla osób, które nie miały z web designem styczności, ale warto wtedy umieścić w tytule zwrot „od podstawy”.
- Szkolenie z rigowania postaci w After Effects: Szkolenie było całkowicie nie na temat. Z 25 części tylko jedna dotyczyła faktycznego rigowania postaci. Nie zrozumcie mnie źle, bo ogólnie szkolenie było bardzo fajne i przydatne. Nauczyłam się kilku rzeczy związanych z obsługą programu, które mogę wykorzystywać w swojej codziennej pracy. Nie miały one jednak nic wspólnego z tematem szkolenia, więc nie wiem czy można uznać to za plus. W końcu jestem zadowolona, ale nie z tego, z czego powinnam i nie z tego, za co płaciliśmy 🙂
- Szkolenie dla instructional designerów: Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po obejrzeniu ostatniego filmu brzmiała „szkoda, że nie wszystko będziemy mogli przenieść na nasze realia”. W szkoleniu było zawartych dużo ciekawych wskazówek i schematów postępowania, ale niestety część z nich przyda się tylko freelancerom, którzy od początku do końca samodzielnie tworzą swoje szkolenia (my dzielimy pracę na scenarzystów, grafików i programistów). Jeżeli chodzi o aspekty pozamerytoryczne, to jestem zadowolona przede wszystkim z tego, że autor zamieścił dodatkowe materiały do pobrania. W rzeczywistości stanowią one skrypt do zajęć – dzięki temu w każdej chwili będę mogła wrócić do interesującego mnie zagadnienia. Ze względu na ćwiczenia wymagające pracy grupowej kurs lepiej sprawdziłby się, jako szkolenie stacjonarne (którym de facto był). Największy minus? Po przejściu kursu byłam potwornie zmęczona trenerem, który jak dla mnie był zbyt ekspresyjny. Przywodził mi na myśl typowego nadpobudliwego amerykańskiego coacha. Poza tym część związana z promocją szkoleń oraz stroną graficzną była bardzo słaba.
Opinie pozostałych członków naszego zespołu są bardzo podobne. Głównym zarzutem jest to, że w szkoleniach nie zawsze znajdowało się to, co nam obiecano (co sugerował tytuł lub agenda). Poza tym bardzo często specjalista od jednego tematu stara się nauczać rzeczy, o których ma mgliste pojęcie. W kursach na Udemy pełno jest przestarzałych rozwiązań i technologii. Znaczna część szkoleń nie była aktualizowana od czasów stworzenia. I tak od „profesjonalnego” designera możemy dowiedzieć się jak stworzyć stronę pamiętającą początki Internetu.
O dziwo opinie pod większością szkoleń, z których korzystaliśmy są raczej pozytywne. Trudno nam powiedzieć, czy komentarze i oceny wystawiali faktyczni użytkownicy szkoleń, czy są to jakieś finansowane działania marketingowe. W każdym razie my nie możemy zgodzić się ze wszystkimi pochlebnymi wypowiedziami. Byliśmy wręcz zdziwienie, że mamy aż tak odmienne zdanie od innych i ciężko nam powiedzieć, z czego to może do końca wynikać.
Na Udemy z pewnością znajdują się kursy godne polecenia, jednak my mieliśmy pecha trafiając wyłącznie na takie, które nie do końca spełniły nasze oczekiwania. Musimy też brać pod uwagę, że są to szkolenia skierowane raczej do indywidualnych użytkowników niż firm. Nie są też zbyt drogie i osoby, które uczą się jakiegoś zagadnienia od całkowitych podstaw mogą odnaleźć w nich jakąś wartość. Jeżeli trafiliście na jakieś wartościowe szkolenie koniecznie dajcie nam znać. Z chęcią damy tej platformie drugą szansę 🙂
Plusy platformy:
- Dobrze widoczny progres i przyjazna nawigacja po kursie,
- Możliwość oglądania filmów z napisami,
- Możliwość zadawania autorom kursów pytań,
- Możliwość wystawienia oceny i komentarza,
- Kursy zarówno w języku angielskim jak i polskim.
Minusy:
- Polscy tutorzy niepotrafiący wymówić anglojęzycznych nazw ;),
- Chwyt marketingowy polegający na nieustannej „wyprzedaży” kursów,
- Zdarzają się treści nieodpowiadające tematowi szkolenia,
- Nie wszystkie kursy są tworzone przez ekspertów w danej dziedzinie,
- Nie zawsze komentarze są adekwatne do jakości kursu,
- Nikt nie weryfikuje przestarzałych treści – niski stopień aktualizacji szkoleń.
Udemy w naszych oczach wypadło słabo i z naszych wyobrażeń o luksusowym aucie jakim mogło być pozostał wrak jak na zdjęciu u góry artykułu. Na grupowym podsumowaniu kursów przekonaliśmy się też, że Udemy to trochę taki dyskont z czasów, w których nikt jeszcze nie dbał o jakość szkoleń internetowych. Przede wszystkim zaś nauczyliśmy się jakich błędów lepiej nie popełniać i jakie dobre praktyki możemy zastosować w swojej firmie 🙂